Tysiące myśli, miliony potencjalnych zakończeń, setki puzzli, które aż do samego końca nie wskakiwały na swoje miejsce. Dzisiaj chciałabym polecić Wam thriller, który wywarł na mnie duże wrażenie. Zapraszam na recenzję „Zdrady doskonałej”.
Tess nie może sobie poradzić po stracie męża, który zginął w wypadku samolotowym. Przy życiu trzyma ją jedynie jej syn Jamie i to na nim skupia się cała jej uwaga. Niedługo później, do domu Tess, przyjeżdża Shelley, która zajmuje się pomocą osobom, które przeżywają traumę po stracie bliskiej osoby. Kobiety szybko odnajdują wspólny język i się zaprzyjaźniają. Tess ma jednak wrażenie, że Shelley pojawiła się w jej życiu nieprzypadkowo i za jej plecami knuje jakiś spisek.
„Zdrada doskonała” to debiutancka powieść Lauren North. Książka ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa W.A.B. w lipcu 2020 roku. Powieść została przetłumaczona przez Agnieszkę Walulik. Przyznam, że po ten tytuł sięgnęłam głównie dlatego, że skusiły mnie bardzo dobre recenzje tej powieści. Książka miała się początkowo ukazać w kwietniu bieżącego roku, jednak z uwagi na kryzys epidemiologiczny, zdecydowano się premierę przesunąć na lepszy czas. Nie zaprzestano jej jednak promować i tym sposobem o tym tytule dowiedziałam się na długo przed premierą, a moja ciekawość była jedynie podsycana kolejnymi, bardzo pochlebnymi opiniami moich koleżanek i kolegów z bookstagrama.
Długo zastanawiałam się co napisać o niej, tak aby zbyt wiele nie zdradzić. Jedno można powiedzieć na pewno – tutaj nie ma wydarzeń, które nie miałyby żadnego znaczenia dla fabuły. Wszystko jest po coś. Każda sytuacja z jednej strony przybliża nas do ostatecznego rozwiązania, a z drugiej podsuwa nowe pomysły na zakończenie tej historii. Tak jak wspomniałam, jeden z moich scenariuszy odnośnie do zakończenia się spełnił, ale plusem jest to, że aż do samego końca, nie byłam pewna czy to właśnie on będzie miał miejsce. Brakowało mi kilku elementów do ułożenia tej skomplikowanej układanki, a kiedy wszystko wskoczyło na swoje miejsce, to pojawił się szok i ogromne uznanie w stosunku do pracy autorki oraz tego, jak musiała każdy szczegół tej powieści rozplanować.
Kolejnym, niewątpliwym plusem tej historii, jest bardzo dobra kreacja bohaterów. Poznajemy Tess krótko po stracie męża, kiedy jej świat zaczyna się walić, a przeżywana żałoba, przytłaczać. Dzięki zastosowaniu pierwszoosobowej narracji możemy wniknąć w jej umysł i poznać targające nią emocje. Przyznam, że w kryzysowych sytuacjach, kiedy Tess sama nie była pewna czy to, co widzi, jest prawdą, czy iluzją, to sama czułam niepokój. Autorka w chwilach napięcia nieco zwalniała z tempem akcji i przedłużała momenty nerwowości, potęgując poczucie lęku. Dodatkowo w powieści pojawia się też wątek kryminalny, pogróżki i tajemnicze samobójstwo oraz głuche telefony. Dosłownie cały przekrój sytuacji, które często widujemy w thrillerach – tutaj jest jednak pewien szkopuł. Wszystko ma znaczenie. Fabuła jest logiczna, spójna, a jej zakończenie powoduje zaskoczenie, ale też zostawia z poczuciem pustki i współczucia. To thriller, który nie tylko intryguje i powoduje, że czytelnik nie ma ochoty rozstawać się z fabułą, aż do uzyskania odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania, ale też uruchamia wiele przemyśleń i z pewnością nie umyka szybko z pamięci.
Podsumowując, to bardzo ciekawy debiut. Aż ciężko uwierzyć, że to pierwsza powieść Lauren North, bo śmiało można by ją ustawić w szeregu obok innych, bestsellerowych powieści. Jestem zaciekawiona tym, jak dalej potoczy się literacka kariera autorki. Ja będę ją obserwować na pewno :) Książkę polecam! Jestem pewna, że Was nie zawiedzie.