Totalnie przepadłam. Jestem zakochana w tej książce i nie będę tego ukrywać! Żałuję, że odkryłam ją dopiero teraz. Chociaż z drugiej strony – to może lepiej? W końcu nie muszę czekać z zapartym tchem na kolejne tomy, tylko sięgam po nie swobodnie, ponieważ stoją na półce. A o jakiej książce mowa? Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie „Bielszy odcień śmierci” Bernarda Miniera. Zapraszam!
Zaśnieżona, mroczna, niedostępna dolina Pirenejów w grudniu 2008. Pewnego poranka pracownicy elektrowni dokonują makabrycznego odkrycia. Ktoś zabił i zmasakrował ciało konia, a później jego zwłoki wciągnął na najwyższy poziom kolejki. Tego samego dnia, młoda kobieta, absolwentka psychologii, rozpoczyna pracę w zakładzie psychiatrycznym dla kryminalistów, który znajduje się niedaleko miejsca masakry. Komendant Martin Servaz podejmuje się rozwikłania tej zagadki – czy zdąży rozwiązać ją zanim zginą kolejne ofiary?
„Bielszy odcień śmierci” premierę miał w styczniu 2012 roku i ukazał się nakładem wydawnictwa Rebis. Jak widzicie, nie jest to świeżynka ;) Z uwagi na to, że niedawno premierę miała powieść „Siostry”, która jest piątą częścią cyklu zapoczątkowanego przez „Bielszy odcień śmierci”, postanowiłam powrócić do niego i rozpocząć swoją przygodę z Minierem chronologicznie. Z początku nikt nie potrafił odpowiedzieć mi na pytanie czy jest konieczne czytanie ich po kolei. Teraz już wiem, że jest to najlepsze rozwiązanie. Z tego miejsca chciałabym serdecznie podziękować Wydawnictwu Rebis za udostępnienie mi całego cyklu do recenzji – to był strzał w dziesiątkę! Minier mnie absolutnie urzekł :)
Zaczęło się niepozornie. Choć zastanawiam się czy to dobre słowo na opis zmasakrowanych zwłok konia powieszonych wiele metrów nad poziomem morza i duszny klimat powieści ;) Ale tak, rozpoczęło się raczej standardowo. Minier świetnie zbudował mroczną atmosferę miejsca, w którym dzieje się akcja. Niedostępne, tajemnicze Pireneje, niedaleko zakład psychiatryczny, śnieżyca, zupełnie inny świat. Dodatkowo pikanterii tej scenerii dodaje fakt, że zakład psychiatryczny jest miejscem, w którym odsiadkę odbywają byli kryminaliści. Ogromnym plusem powieści jest rozwijanie fabuły oczami nie tylko komendanta zaangażowanego w sprawę, ale też młodej psycholog, która rozpoczyna w ośrodku pracę. Dzięki temu mogliśmy być niejako w wielu kluczowych dla sprawy miejscach, bez konieczności nadawania Servazowi umiejętności teleportacji :)
Rozwinięcie powieści jest niesamowicie klimatyczne, jednak momentami brakuje tam akcji. Jest dość statycznie, powolnie, dość cicho. Nic nie wskazuje na to jakie dramaty rozegrają się na późniejszych kartach tej książki. W pewnym momencie akcja i napięcie rosną, zaś autor kończy każdy rozdział takimi słowami, takimi wydarzeniami, że wręcz nie można się od książki oderwać i czyta się ją z zapartym tchem. Jest to o tyle ciekawe, że w tej powieści nie ma wielkich wybuchów, niezwykłych wydarzeń, emocjonujących pościgów czy spektakularnych zwrotów akcji. Kluczowym czynnikiem, który sprawia, że czytelnik chłonie akcję nawet nie spostrzegając się kiedy minęła, jest ciągłe napięcie. Minier nie daje czasu na oddech, nie pozwala się zatrzymać. Genialnie gra na emocjach, ale nie w sposób tandetny i przewidywalny, a mądry i dopracowany. Tutaj wszystko ze sobą gra.
Kiedy skończyłam czytać tę książkę to miałam wrażenie, że Minier dokładnie przemyślał każdą jej stronę. Prowadził fabułę konsekwentnie, według zamierzonego planu. Nie było tutaj miejsca na przypadek, a każda intryga została szczegółowo opisana. I to właśnie ta prostota przekazu była najbardziej ujmująca.
Jedyny minus, niezależny już od samego autora, mam do Wydawnictwa Rebis. Wydanie tej książki jest niestety dość toporne. Ciężko było mi przyzwyczaić się do małych przerw między wierszami i dość małej czcionki. Myślę, że warto zastanowić się nad jakąś reedycją w wersji bardziej przystępnej dla czytelnika :)
Podsumowując, z czystym sumieniem jestem Wam w stanie tę książkę polecić. Cieszę się, że na półce czekają na mnie już kolejne tomy tego cyklu, bo jestem ich niesamowicie ciekawa. Sięgnijcie, na pewno się nie zawiedziecie.