Są takie książki, które już od pierwszych stron angażują czytelnika tak, że nie sposób się od nich oderwać. Czy „Efektor”, którego autorem jest Thomas Arnold, należy do takich powieści? Wciągających? Nie dających spać? O tym w dzisiejszej recenzji. Zapraszam.
David Ross – starszy detektyw z wydziału zabójstw w Cleveland – zostaje zawieszony w obowiązkach służbowych za napaść na aresztowanego. Mężczyzna otrzymuje dziwny telefon od swojego byłego współpracownika, Jamesa Adamsa. Kontakt ten kieruje go do kobiety mieszkającej w Michigan. Tam dowiaduje się nie tylko o tajemniczym zaginięciu dwóch synów kobiety, ale także o uprowadzeniu Jamesa i zdemolowanym pokoju motelowym, który wynajmował. Czego szukali włamywacze? I gdzie podziewa się Adams? Czy odkrył on niewygodne fakty z życia mieszkańców Michigan? Ross ma wrażenie, że ktoś ciągle go obserwuje. Czy uda mu się odnaleźć wszystkich zaginionych?
„Efektor” swoją premierę miał w październiku 2017 roku i ukazał się nakładem Agencji reklamowo-wydawniczej Vectra. Do sięgnięcia po ten tytuł namówiła mnie Magda (www.maobmaze.pl), która jest jednym z patronów medialnych tego tytułu. Zostałam zachęcona jej słowami uznania dla tej jak i poprzedniej książki autora czyli „Horyzont umysłu”. Mamy z Magdą podobne zdanie jeśli chodzi o thrillery, także wiedziałam, że „Efektor” musi przypaść mi do gustu. Już na starcie miałam wobec niego duże wymagania. Podobnie jak ja, autor jest fanem twórczości Cobena i jako ulubionych pisarzy wymienia m.in. Ludluma, Browna, Cusslera, Palmera. I gdybym nie napisała Wam, że Thomas Arnold jest polskim autorem, to jestem pewna, że na podstawie jego książek, nie bylibyście w stanie się tego domyślić. Czytając „Efektora” miałam wrażenie, że czytam którąś z powieści Cobena – co uważam za duże osiągnięcie i niebywałe wyróżnienie, ponieważ twórczość Harlana jest według mnie, jedną z najlepszych na rynku thrillerów.
Ogromnym plusem „Efektora” jest sposób budowania napięcia i niesamowita akcja, która wciąga już od pierwszych stron. Nie byłam w stanie się od niej oderwać i całą historię pochłonęłam w jeden dzień – byłam szalenie ciekawa zakończenia. Fabuła jest bardzo rozbudowana, momentami miałam wrażenie, że ilość postaci i wydarzeń staje się przytłaczająca, jednak ani razu się w niej nie pogubiłam – co uważam za ogromny plus, ponieważ autor nie przekombinował.
Śmiać mi się chciało jedynie przy okazji pojawiania się każdej nowej postaci, ponieważ okazywało się, że albo a) była to osoba „olbrzymia” albo b) była niska :) Tak jakby autor zapomniał o istnieniu osób pośredniego wzrostu. Dodatkowo uważam, że ilość uderzeń w głowę, którą otrzymała jedna z postaci, na kartach całej powieści, niejednego śmiałka położyłaby do grobu ;) I te zakończenie... Nie powinno się o nim pisać ale ja najchętniej wycięłabym z powieści te ostatnie rozdziały :) Koniecznie przeczytajcie i dajcie znać co o nim sądzicie! Znajdziecie tu kilka smaczków, do których przyczepić się można, jednak całość odbieram bardzo pozytywnie i z pewnością będę chciała sięgnąć po inne tytuły tego autora.
Czy polecam? Oczywiście! Mam nadzieję, że twórczość Thomasa Arnolda zyska większy rozgłos bo jest to autor, którego warto poznać. „Efektor” jest jedną z lepszych książek, które czytałam w tym roku. Świetna kreacja postaci, emocje mrożące krew w żyłach i niesamowite tempo wydarzeń – przeczytajcie a nie zawiedziecie się :)
Za udostępnienie książki do recenzji, dziękuję autorowi.